Pokemony wspierają cyfrowe dziedzictwo?

Źródło: euters/Carlos Allegri

Mamy lipiec, a najważniejsza premiera w świecie mobilnym w tym roku jest już za nami. Jaka aplikacja zasłużyła na takie miano? Wielu obserwatorów i ekspertów twierdzi, że tytuł ten należy się grze Pokemon GO. Dlaczego piszemy o tym na ekulturze? Okazuje się, że japońskie stworki (z góry przepraszamy wszystkich fanów za ten przejaw ignorancji!) mają sporo wspólnego z cyfrowym dziedzictwem i tworzą ciekawy model angażowania graczy do obcowania z kulturą.

Pokemony tak popularne jak Twitter

Gra Pokmon GO miała swoją premierę na początku lipca tego roku. Aplikacja wciąż jest w fazie testów i teoretycznie dostępna jest w dniu pisania tego tekstu wyłącznie w Stanach Zjednoczonych, Australii i Nowej Zelandii. Dlaczego teoretycznie? Okazuje się bowiem, że gracze z całego świata (w tym również  z Polski) nie chcieli dłużej czekać na oficjalne udostepnienie gry w ich krajach. Od kilku dni – poprzez specjalne serwisy – trwa „szturm” na produkcję japońskiej firmy Nintendo. Liczba aktywnych użytkowników Pokemon Go przekroczyła już analogiczną wartość dla popularniej aplikacji randkowej Tinder i szybko zbliża się do liczby aktywnych użytkowników takich aplikacji jak Twitter, czy Snapchat (jak to wygląda na obrazku można zobaczyć na poniższej grafice). Śmiało można już mówić o globalnej „Pokemonmanii”.

pokemon-go-popularnosc-3

„Złap je wszystkie!”, czyli o co chodzi w grze?

Tak dużego zainteresowania grą raczej nie można wytłumaczyć sporą popularnością japońskiej bajki o tym samym tytule. Wielu graczy deklaruje, że nie przepadało za filmową animacją, a nie potrafią oderwać się od gry. To co przyciąga do Pokemon GO to niespotykane połączenie świata wirtualnego z realnym, które autorzy osiągnęli dzięki zastosowaniu tzw. rozszerzonej rzeczywistości. Oznacza to że gracz musi fizycznie poruszać się ze swoim smartfonem, aby przesuwać się także po wirtualnej mapie w aplikacji. Warto dodać, że mapa wirtualna nie jest przypadkowa. Dzięki technologii GPS i wirtualnym mapom stanowi odwzorowanie prawdziwiej okolicy, w której się znajdujemy. Na naszym telefonie widzimy więc realny układ okolicznych ulic i budynków. Na każdym rogu ulicy mogą na nas czekać – już wyłącznie wirtualne – pokemony (tj. stworki, które należy kolekcjonować w myśl hasła towarzyszącego grze „Złap je wszystkie!”). Te należy łapać za pomocą – również wirtualnych – pokeballi (tj. kul, w których przechowywane są pokemony; aby złapać pokemona należy trafić w jego trójwymiarowy wizerunek wyświetlający się na ekranie telefonu). Celem gry jest zdobycie jak największej liczby pokemonów oraz trenowanie ich, tak aby były coraz doskonalsze. Warto dodać, że gracze na całym świecie podzieleni są na trzy drużyny (czerwona, żółta i niebieska), które rywalizują ze sobą (jednocześnie ma miejsce kooperacja w ramach poszczególnych zespołów).

Nie brzmi zbyt jasno? Być może łatwiej będzie to zrozumieć po obejrzeniu filmu promującego grę:

Pokemony narzędziem rozwoju publiczności i popularyzacji cyfrowego dziedzictwa

Same pokemony to jednak nie wszystko, co możemy znaleźć na naszej wirtualnej mapie w grze Pokemon GO. Każdy z graczy powinien zdobywać punkty doświadczenia, które pozwalają trenować i podnosić umiejętności posiadanych stworków. W tym celu warto udać się do tzw. PokeStop’ów. To oznaczone na mapie punkty, które aktywują się, gdy podejdziemy do nich na odległość kilku metrów (można w nich znaleźć specjalne przedmioty i bonusy przydatne w grze). Co ważne, PokeStopy nie zostały wprowadzone do gry przypadkowo. Umiejscowiono je w miejscach, gdzie w realnym świecie znajdują się pomniki, muzea, kawiarnie, zabytkowe budynki lub innego typu zabytki albo obiekty sztuki (także sztuki ulicznej, jak graffiti).

Oznacza to, że każdy gracz, który chce rozwijać swoje stworki musi regularnie (i realnie!) spacerować po okolicy, najlepiej w takich miejscach, gdzie znajduje się dużo zabytkowych lub artystycznych obiektów. Tylko wówczas możliwe jest poprawianie naszej pozycji w grze. Warto dodać, że część prawdziwych obiektów (wyróżnionych miejsc lub zabytków) jest opatrzonych kilkoma zdaniami opisu. Możemy się dzięki temu dowiedzieć, np. kiedy powstał kościół Nawrócenia św. Pawła w Krakowie i na jakich włoskich budowlach jest wzorowany.

To ogromna zaleta gry. Pod pozorem rywalizacji w świecie wirtualnym (łapania i trenowania pokemonów) zachęcono miliony użytkowników aplikacji do wyjścia z domu i przemierzana dziesiątków kilometrów. Twórcy gry sprawili, że miliony (bo liczba pobrań gry szacowana jest na dziesiątki milionów) ludzi od kilku dni chodzi po ulicach całego świata i poszukuje pokemonów odwiedzając wyjątkowe i zabytkowe miejsca w ich najbliższej okolicy. Jeśli nie wierzycie, to koniecznie musicie zobaczyć poniższy film (podobnych są dziesiątki w serwisie YouTube):

Jak się okazuje, zachęcenie ludzi do odkrywania lokalnego dziedzictwa od początku było jednym z założeń twórców Pokemon GO. John Hancke, CEO firmy Niantic (przygotowującej grę na zlecenie Nintendo), opowiadał o tym w jednym z wywiadów kilka miesięcy przed premierą gry:

Podstawą gry jest to, że gracz będzie musiał wchodzić w interakcję z realnym światem – historycznymi dzielnicami, dziełami sztuki, lokalnym biznesem – wszystkie te miejsca będą miały znaczenie w Pokemon GO. Chcemy angażować naszych odbiorców w takich sposób, by udali się na spacer do pobliskiego parku lub odwiedzili część miasta, w której jeszcze nigdy nie byli. Poszukiwanie nowych pokemenów ma ich do tego zachęcić, być dodatkową motywacją. Użytkownicy będą dodatkowo motywowani tym, że będą uzyskiwać specjalne bonusy za kolejne przemierzane przez nich kilometry. To wszystko będzie miało znaczenie w Pokemon Go[1].

 

Jak to wygląda w praktyce?

Wydaje się, że twórcom udało się zrealizować ich założenia. Potwierdzeniem może być obserwacja świata wokół nas. W Polsce – mimo że oficjalna premiera gry jeszcze nie nastąpiła – forum zrzeszające graczy liczy już kilka tysięcy użytkowników. Gracze w różnym wieku przemierzają polskie miasta poszukując pokemenów i gromadząc doświadczenie w tzw. PokeStopach.

Zubi: „Wczoraj zainstalowałem appkę, dzisiaj zrobiłem 10 km spacer i dobiłem do 5 poziomu.
Moja trasa prowadziła w większości przez miasto i ok 2 km przez las.”

Adrian: „Przez te dwa dni byłem w tylu kościołach, że niejedna babcia byłaby wniebowzięta”

Amatorów Pokemon GO łatwo rozpoznać także na ulicy, gdy z telefonem wycelowanym w dziwnym i trudnym do uzasadnienia kierunku próbują złapać pojawiające się na ich mapie pokemony.

Co dalej, czyli jak zamienić „Pokemonmanię” na korzyści społeczne

Nintendo udało się zrobić coś o czym wielu producentów rozwiązań mobilnych mówiło już od dawna – wyciągnąć graczy z domów. Pokemon Go zmusza użytkowników do zwiedzania okolicy, motywuje do podróżowania (prawdopodobnie część pokemonów będzie dostępna jedynie w wybranych krajach), a w końcu także – co dla nas szczególnie ważne – zachęca graczy do zgłębiania lokalnego dziedzictwa (już samo wymuszenie dostrzeżenia ważnych historycznie miejsc w okolicznym krajobrazie to duży sukces).

Zastosowanie technologii rozszerzonej rzeczywistości przyniosło Nintendo wielki sukces marketingowy i rynkowy. Od premiery gry rynkowa wartość spółki na tokijskiej giełdzie wzrosła o bagatela 11 mld $. Warto się zastanowić jak jeszcze technologia ta mogłaby służyć promocji sprawy dla nas najważniejszej – promocji cyfrowego (ale też fizycznego) dziedzictwa kulturowego. Z całą pewnością Pokemon GO nie wyczerpuje wszystkich możliwości w tym zakresie. Możemy sobie wyobrazić sytuację, w której opisywana aplikacja zaoferuje nam jeszcze bardziej rozszerzoną rzeczywistość (względem tego, co obserwujemy już teraz). Mamy tu na myśli wprowadzenie do gry nowych, realnych zadań, za które użytkownicy dostawaliby dodatkowe punkty. Jednym z nich mogłaby być np. konieczność zeskanowania kamerą smartfona kodu QR (lub innego obiektu), który byłby umieszczony w muzeach współpracujących z producentami gry (już teraz mówi się o tym, że będzie istniała możliwość dodawania do gry nowych PokeStop’ów, co byłoby spójne z powyższą propozycją).

W tekście tym ograniczyliśmy się jedynie do rozważań związanych z grą Pokemon GO, ale przecież możliwości stosowania technologii rozszerzonej rzeczywistości nie ograniczają się wyłącznie do tej aplikacji. Mamy wrażenie, że Nintendo wraz z Niantic otwierają właśnie nowy rozdział możliwości wykorzystania świata mobilnego do celów społecznych. Kto wie… być może już wkrótce dzieci odwiedzające muzeum będą poznawać dzieła poprzez osadzone w rozszerzonej rzeczywistości aplikacje tłumaczące w przystępny i grywalizacyjny sposób, jakie jest znaczenie poszczególnych obiektów. Oczywiście, jak zawsze w takich przypadkach, ważne jest odpowiednie wyważenie proporcji pomiędzy zabawą a nauką. Wspólnie z pokemonami zaczynamy dopiero poznawać możliwości, jakie niesie rozszerzona rzeczywistość. Ważne by zastanowić się, jak ta nowa moda (nie mamy bowiem wątpliwości, że boom zapoczątkowany kilka dni temu szybko się nie zakończy) może zostać wykorzystana z korzyścią dla nas wszystkich.

***

PS: Czekamy na pierwsze muzeum, które sprytnie wykorzysta dla swoich celów fakt szczególnego statusu tej grupy instytucji w grze Pokemon GO. Pole do popisu dla specjalistów od rozwijania widowni wydaje się być całkiem spore, choć zadanie nie jest łatwe :-)

[1] http://venturebeat.com/2015/12/16/how-niantic-will-marry-animated-characters-with-mobile-location-data-in-pokemon-go/view-all/